niedziela, 19 kwietnia 2015

"Oczy oknem duszy."

  Teoretycznie nigdy nie robię nic, praktycznie ciągle nad czymś przesiaduję (dopieszczam plan zagłady;)) i rozkminiam co z czym, ewentualnie na kiedy ogarnąć. I wiecznie brakuje mi czasu a przecież każdy z nas ma go tyle samo. Nie, że nie rysuję, ten rok choć niedawno się zaczął był bogaty w przeróżne portrety lecz są to niestety prace, które nie ujrzą internetowego światła dziennego nigdy. Dlatego, zmotywowana brakiem jakiegokolwiek wpisu z nowym rysunkiem od kilku dobrych miesięcy postanowiłam zebrać się w garść i coś stworzyć. A  z racji tego, że kadr oczu z pewnego filmu dość mocno zapadł w mej pamięci, stwierdziłam że nie poczuję się mentalnie spełniona póki tego nie narysuję.


   Zadanie samo w sobie nie należało do najłatwiejszych, jakiej kredki miałam użyć by kolor oczu był równie realistyczny co obrazek wyżej? Właśnie, kredki! Kredki z którymi moje przeżycia nigdy nie należały do szczególnie genialnych i wartych zapamiętania. Umniejszając jednak powagę sytuacji i fakt, że stracę wiele godzin jeśli schrzanię i totalnie zniechęcę się do kolorowych rysunków postanowiłam zacząć, w myśl kawałka tekstu Huczuhucza "Jak nie teraz, to kiedy niby?". 
   Zaczęłam od linii pomocniczych i szkicu początkowego, narysowałam raz, drugi, za trzecim stwierdziłam że oczy wreszcie zaczynają kształtem przypominać te, które chcę narysować. Zrobiłam jedno i zabrałam się za tworzenie drugiego. 
  I najwyższa pora nadeszła na wzięcie kredek. Jedno oko...

   Kto by pomyślał, że do zrobienia samej tęczówki będę potrzebować aż 6 kolorów i ołówek?
   Po małym porównaniu i stwierdzeniu, że choć kolor zielonego jest mocniejszy (skąd wytrzasnąć inną kredkę?) oko jest w miarę podobne stwierdziłam że dalej będę się bawić kolorami.

   Ciężko jest dobrać kredkę tak by kolor skóry był odpowiedni, naturalny. Próbowałam pomarańczowego, różowego - nic z tych rzeczy, albo wygląda landrynkowo albo kompletnie nienaturalnie. I ni stąd ni zowąd wybór padł na kredkę w kolorze brązu co okazało się strzałem w dziesiątkę bo korygując ustawienie rysika i siłę nacisku możemy otrzymać wiele odcieni w tym taki, który najbardziej przypomina skórę. Pierwszy poważniejszy rysunek zrobiony kredkami - zaliczony.
   A o to i efekt końcowy. ;)